Robert Śmietanka
Lublin
Nowatorska odsłona wizerunku z odcisku pieczęci miasta Wąwolnicy
Zagadkowe losy dwóch tłoków pieczętnych miasta Wąwolnicy, a także zatarte przez upływ czasu szczegóły na ich odciskach znajdujących się w dokumentach archiwalnych, frapowały mnie już od dawna. Moja determinacja wzrosła jeszcze bardziej po zapoznaniu się z publikacją Katarzyny Pisarek pt. „Dwie pieczęcie miejskie Wąwolnicy”. Dociekliwa autorka zaprezentowała dotychczasowe publikacje naukowe i zawarte w nich interpretacje, zarówno samego pochodzenia tych pieczęci, jak i istniejących na nich legend i wizerunków. Od razu przyznam, że zauroczył mnie odcisk tej starszej, średniowiecznej pieczęci. Chciałem go koniecznie dokładnie obejrzeć. Niestety zaprezentowane w publikacjach naukowych i na istniejących dokumentach wizerunki były – łagodnie mówiąc – mało czytelne. W trakcie zapoznawania się z nimi musiałem wielokrotnie uruchamiać wyobraźnię, aby dopowiedzieć siebie niektóre szczegóły widocznych postaci. Dlatego bazując na dostępnych materiałach oraz korzystając z pomocy kilku znajomych osób, postanowiłem podjąć próbę szczegółowego odtworzenia wizerunku najstarszej pieczęci miasta Wąwolnicy.
Ryc. 1. Odręczny rysunek najstarszej pieczęci miasta Wąwolnicy (Wawelnicy) wykonany pod koniec XIX w. przez publicystę i historyka Henryka Wiercieńskiego na podstawie oryginalnego dokumentu z 1424 roku, Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. H. Łopacińskiego w Lublinie, rkps. 1828, k. 30 verso. Pod rysunkiem adnotacja: „Przy tym dokumencie zawieszona pieczęć woskowa wielkości jak obok – wycisk pieczęci na laku czarnym”.
Oryginalna matryca tej pieczęci była pokaźnej średnicy, ponieważ miała aż 6,5 cm. Sfragistyka podobne określa mianem sigillum magnum. Rytownik wykonał ją w drugiej połowie XIV wieku. Na historycznej ziemi lubelskiej równie stary był tylko – aczkolwiek dwa razy mniejszy – tok pieczętny miasta Lublina.
W moim zauroczeniu pradawność i rozmiar odcisku pieczęci nie odegrały jednak wiodącej roli. Fascynacja skoncentrowała się na intrygującej historii przedstawionej w polu pieczęci. Jest tam jeździec na koniu uzbrojony w tarczę i długą włócznię, który naciera na smoka. Z literatury wynika, że historia podobnego wizerunku sięga VIII w. i jest spotykana w ikonografii Kościoła prawosławnego. Opowieść o św. Jerzym i smoku jest jednak legendą, która przybyła do Europy podczas krucjat. Najwcześniejszy znany opis mitu pochodzi z rejonów Kapadocji i powstał na początku XI wieku. Według jednej z rozwiniętych wersji tej legendy pod miastem Silene (późniejszą Cyreną w Libii) smok zrobił sobie gniazdo na źródle, które zaopatrywało miasto w wodę. Każdego dnia mieszkańcy chcąc zaczerpnąć wody musieli o to poprosić smoka, ofiarowując mu w zamian owcę, a jeżeli jej nie znaleźli to młodą dziewczynę wybieraną przez losowanie. Pewnego razu losowanie wskazało córkę monarchy. Błagał on smoka o jej życie, ale bezskutecznie. Gdy miano ją złożyć smokowi w ofierze u źródła pojawił się św. Jerzy i stanął do walki ze smokiem. Obronił się znakiem krzyża, po czym pokonał bestię i uratował księżniczkę.
W uzupełnieniu przekazów dotyczących postaci św. Jerzego należy zaznaczyć, że niezależnie od przywołanej legendy, postać ta jest traktowana jako historyczna. Przyjmuje się, że Jerzy urodził się w chrześcijańskiej rodzinie w II połowie III w. w Coventry (w Anglii) albo w Kapadocji (Turcja). Był żołnierzem w armii rzymskiej i trybunem. Przez pewien czas należał nawet do osobistej ochrony cesarza Dioklecjana. Po wydaniu przez cesarza edyktu o prześladowaniu chrześcijan, został zmuszony do uczestnictwa w tych działaniach. Otwarcie zaczął jednak je krytykować, co spowodowało gniew cesarza i skazanie go na tortury, a nstępnie na śmierć przez ścięcie. Wyrok wykonano po murami miejskimi Nikodemii około 303 r. Wkrótce po tym fakcie wspólnoty chrześcijańskie uznały go za swojego męczennika.
Ryc. 2. a) Ikona św. Jerzego z XIV-wiecznego warsztatu w Konstantynopolu. Muzeum Bizantyjsko-Chrześcijańskie w Atenach (domena publiczna), b) Ikona św. Jerzego na koniu, pogromcy smoków, koniec XV w., nieznany malarz z Khandaki (domena publiczna).
Realizację odtworzenia odcisku pieczęci zacząłem od przeglądu dostępnych opracowań, zapisów i materiałów archiwalnych, na których znak królewskiego miasta Kunigisberg odciśnięto „moim” typariuszem. Warto podkreślić, że w języku niemieckim Kunigisberg oznacza Królewską Górę. Nazwa ta została wygrawerowana w legendzie znajdującej się na matrycy tłoka. Po przeprowadzeniu amatorskiej kwerendy, otrzymałem cyfrowe kopie odcisków w wysokiej rozdzielczości z kilku archiwów i bibliotek, w tym: Archiwum Państwowego w Lublinie, Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. H. Łopacińskiego w Lublinie, Archiwum Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie.
Ryc. 4. Dokument z 2 września 1805 roku z odciskiem tuszowym pieczęci miasta Wąwolnicy, potwierdzający wpis do ksiąg miejskich, Archiwum Państwowe w Lublinie. Po prawej stronie odcisku pieczęci odręczny zapis: „Ninieyszy Extrakt z Xiąg Wieczystych zapisów w Miescie Wawelnicy znayduiących się przy Magistracie słowo wsłowo wypisałem. Zaswiadczam And. Grochowalski Pisarz Miasta Wawelnicy przysięgły”.
Ryc. 5. Wcierka pieczęci miejskiej Wąwolnicy,
[w:] M. Gumowski, Handbuch der Polnischen Siegelkunde, Graz 1966, Tabl. LXI, poz. 647.
Efekt pracy okazał się więcej niż zadowalający. Gotowy kontur mógłby posłużyć jako model do popularyzowania wiedzy o pieczęciach i podstawowych terminach sfragistycznych. Jest tu czytelna legenda z napisem +S[IGILLUM] CIVITATIS *DE* KUNIGISBERG, zaczynająca się krzyżem inicjalnym, jest skrót, oznaczony literą S = Sigillum, zwany abrewiacją pieczętną, dywizory w formie gwiazdek, pełniące funkcję separatorów, dwa otoki perłowe, pole pieczęci z wyobrażeniem pojedynku jeźdźca ze smokiem i wreszcie gotycki damaskinaż, czyli wypełnienie wolnej przestrzeni – mówiąc w uproszczeniu – ukośną kratą z umieszczonymi w niej kropkami.
Ryc. 6. Zestawienie fragmentów różnego typu skanów odcisku pieczęci
miasta Wąwolnica pozyskanych z archiwów i użytych w projekcie.
Przedostatnim elementem koniecznym do odtworzenia wizerunku odcisku pieczęci było wymodelowanie przestrzenne płaskiego rysunku i wykonanie modelu 3D. Z prośbą o pomoc zwróciłem się do profesjonalnego grafika i jednocześnie nauczyciela akademickiego UMCS Piotra Tomaszewskiego. Po konsultacjach i rozstrzygnięciu istniejących wątpliwości rozpoczęto prace. Modelowanie trwało półtora miesiąca, zanim z drukarki 3D można było pozyskać cyfrowy produkt. Zapis zero-jedynkowy udało się zamienić na „namacalny” wydruk w skali 1:1 i powiedzieć – wreszcie jest – wierna kopia odcisku sigillum magnum miasta Wąwolnicy z XIV wieku.
Natomiast z osobami szczególnie blisko związanymi z krainą leżącą nad rzeką Bystrą chciałbym podzielić się prywatną i z wiadomych powodów nieobiektywną opinią – mieliście/macie jedną z najpiękniejszych średniowiecznych pieczęci miejskich w Polsce.
Przy tej okazji chciałbym złożyć podziękowania dla wszystkich, którzy przychylnym okiem patrzyli na pomysł zrekonstruowania odcisku najstarszej pieczęci miejskiej Wąwolnicy – w szczególności Dariuszowi Kopciowskiemu, Piotrowi Tomaszewskiemu, Tadeuszowi Sobieszkowi i oczywiście Katarzynie Pisarek, autorce tekstu, który był inspiracją dla tego przedsięwzięcia.